poniedziałek, 31 marca 2014

Burrito Boys

Drodzy czytelnicy, dzisiaj zabieram Was do meksykańskiej restauracji Burrito Boys, zlokalizowanej na warszawskiej Woli, ul. Wolska 50a lok.3b. To moje najnowsze odkrycie, którego dokonałam w sobotę spacerując po osiedlu. Do tej małej i z zewnątrz niepozornej knajpki, przyciągnął mnie piękny zapach i goście w środku. Lubię ostre jedzenie, skorzystałam więc z okazji i weszłam. Nie żałuję, często będę tam wracać :)
Knajpa, jak już wyżej wspominałam, jest mała i z pozoru zwykła. Wnętrze jednak napełnia optymizmem i energią. Ściany ozdobione są malowidłami kaktusów oraz mężczyznami w sombrero. Lada i kuchnia wyłożone są kolorowymi kafelkami. Prosto, skromnie ale w sposób miły dla oka. Jedyne co należy poprawić, to menu wiszące na jednej ze ścian. Są to zwykłe kartki w koszulkach, przybite do ściany. Mało to estetyczne. 
Na szczególną pochwałę zasługuje obsługa:) Cudowni ludzie- widać, że pracują z pasji a nie obowiązku. Pani, która mnie obsługiwała, ostrzegała każdego gościa przed ostrością potraw i sosów. Do mnie podeszła, porozmawiała o blogu i restauracji.
Moja ulubiona część- jedzenie:) Zamówiłam nachosy z sosem  oraz quesadille z trzema serami. Do tej drugiej, w zestawie (niestety na plastikowym talerzu) podawane są trzy sosy: jogurtowy, pomidorowy i trzeci w kolorze zielonym, którego składu niestety nie jestem w stanie określić. Najbliżej było mu do papryki. Ser był gorący a co najważniejsze ciągnąąąąący! Pyszności! Następnym razem idę na skrzydełka BBQ, recenzje mają znakomite...
W godzinach od 15- 18 możemy zamówić burrito i quesadilla za jedyne 11 zł (oferta nie dotyczy polędwicy wołowej). Reszta menu również bardzo przystępna cenowo, najdroższe danie kosztuje 18.99 zł. Knajpa oferuje również dostawę posiłku:) 





poniedziałek, 24 marca 2014

Mr. Pancake

Pora na pierwszy wiosenny post:) Dziś zaprezentuję Wam naleśnikarnię Mr. Pancake ul.Solec 50, która w ten piątek, 21 marca obchodziła swoje 3 urodziny. Niestety mój aparat odmówił posłuszeństwa i zdjęcia wykonałam za pomocą telefonu... Jakość nie najlepsza ale możecie zobaczyć jakie pyszności w Pancake'u serwują:)
Pomieszczenie jest malutkie, mieści zaledwie kilka stolików, ściany wyłożone są drewnianą sklejką. W otworach ściennych stoją fishboardy. Na ścianach dużo wlep, reklamujących polski hip-hop. Z głośników leci głównie amerykański rap, co oczywiście nawiązuje do podobnych lokali w Stanach właśnie. Obsługa młoda, sympatyczna i kompetentna. Gdy ruch jest mniejszy, pracownicy nie siedzą bezczynnie za ladą, lecz rozmawiają z klientami.  Ceny tez fajne, pankejki za 8, moje dodatki były po 3 złote. Myślałam, że będzie drożej:)
Menu. Co mamy do wyboru?  Naleśniki słodkie: z nutellą, magic starsami, masą oreo, świeżymi truskawkami, bitą śmietaną i czekoladą, syropami, m&m'sami... Dodatki do pancake'a wybierasz sam, więc konfiguracje są dowolne. Mam jednak jedną radę, ostrożnie z ta czekoladą. Mnie nutella połączona z m&msami  zasłodziła całkowicie już po trzech widelcach. Co prawda było pysznie i jadłam dalej mimo to, w każdym razie było warto. W tym miejscy dieta nie obowiązuje, jak wiadomo "wszystko pójdzie w cycki" ;) 
W ofercie są też naleśniki na słono, np. z jajkiem i bekonem.  Niestety nic więcej na ich temat nie powiem, ponieważ nigdy się nie skusiłam. Zdecydowanie za mocno kocham czekoladę:)


poniedziałek, 17 marca 2014

Bułkę przez Bibułkę

Lubię i umiem gotować, ale zdecydowanie bardziej dla kogoś niż dla siebie. Z natury jestem  leniwa, więc kiedy mogę korzystam z okazji, by ktoś przyrządził coś dla mnie:) Jedzenie nabiera więcej smaku, odkrywam nowe aromaty, składniki i przepisy, które później próbuję powtórzyć w domowej kuchni. Stąd dzisiejszy post. Postanowiłam zabrać Was do miejsca, które napełnia pozytywna energią i spokojem już od wejścia.

Mowa o kawiarni, bądź jak kto woli, restauracji Bułkę przez Bibułkę, zlokalizowanej na  warszawskim Mokotowie, ul. Puławska 24. Otwarta została w kwietniu  2012 roku i od tamtego czasu zyskała  spore grono wiernych fanów.
Piękne wnętrze, piękne smaki - te słowa najkrócej opisują to miejsce. Zimne ściany z cegły i biały bar  kontrastują z romantycznymi, niebieskimi krzesełkami ustawionymi wzdłuż dużego drewnianego stołu. Lustro, które wisi na ścianie, powiększa niewielką przestrzeń i dodaje całości charakteru. Na szafkach leżą gazety i książki. Atmosfera jest bardzo spokojna, relaksacyjna momentami wręcz rodzinna. Może to zasługa tego wielkiego stołu, który zachęca do posiłku w gronie najbliższych lub maleńkich dwuosobowych stoliczków tworzących intymny nastrój. Z głośników płyną piękne i delikatne dźwięki: Ed Sheeran, Tom Odell czy Birdy. Na ladzie w doniczkach rosną świeże zioła. Croissanty, makaroniki i domowej roboty ciasta zachęcają nas do przedłużenia wizyty i wypicia kawy, która również jest wyśmienita. 
Wielkim atutem tego miejsca jest świeżość produktów z których przygotowywane są posiłki. Restauracja specjalizuje się w podawaniu kanapek. Może to banalne jednak ich smak do prostych już nie należy. Składniki idealnie się komponują i dopełniają. Bułkę otrzymujemy jeszcze ciepłą, chrupiącą i idealnie przypieczoną. Kanapki podawane są na grubej drewnianej desce wraz z sosem, sałatką z rukoli i marynowanych na miejscu buraków. Ja wizytę tutaj zaczęłam od "Sera nocy letniej", czyli kanapki  ze szpinakiem gorgonzolą, brie i karmelizowaną gruszka. Sos na bazie miodu idealnie podkreślił smak każdego składnika. Koleżanka, która mi towarzyszyła zamówiła "Włoską robotę" z szynką parmeńską, suszonymi pomidorami, rukolą, parmezanem i oliwą, Spróbowałam - nie ma się do czego przyczepić ;) 
Miejsce jest dopracowane w najdrobniejszych szczegółach. Obsługa jest fantastyczna, bardzo miła i pomocna. Doradzi, jeżeli nie możesz zdecydować co zamówić. Szybko i sprawnie przygotuje twoje zamówienie. W Bułce nawet wizyta w toalecie potrafi poprawić humor. Na ścianie zamiast obrazów zawisła tablica, w kubeczku obok niej stoi kreda. Tutaj możemy podzielić się przemyśleniami na temat Bułki:) Ponieważ jest tam perfekcyjnie, ja zostawiłam wielkie serce i napis CUDO. Miejsce warte polecenia każdemu:) 










poniedziałek, 10 marca 2014

Pijalnia Wódki i Piwa

Obywatelu! Zapraszam Cię w wycieczkę do niezapomnianych czasów PRL-u. Pijalnia to dobrze  znane miejsce na mapie Warszawy, położone na ul. Nowy Świat 19A. Bar przyciąga niskimi cenami przekąsek  (8 złotych) oraz alkoholi (za 4 zł). Zjeść  można między innymi jajecznicę, jajka na bekonie, tatara, śledzia lub zamówić niespodziankę... Co otrzymamy? Nigdy nie wiadomo. Ja, podczas ostatniej wizyty dostałam bułkę posmarowaną smalcem, ogórkiem kiszonym, pokrojonym na 4 ćwiartki. I było pysznie! Jedyną wadą i tak krótkiego menu jest fakt, iż części przekąsek, pomimo obecności na "karcie", nie dostaniemy. Prosta przyczyna - skończyły się. W takich momentach naprawdę powracamy do czasów Gomułki, gdzie ciągle czegoś brakowało, a by coś dostać trzeba było mocno kombinować.Wybór napoi nie najgorszy: małe piwo, wódka (szarlotka, monte, sok z gumijagód, pszczółka, cytrynówka) wino, herbata, kawa, cola, woda . Cytrynówka stała się znakiem rozpoznawczym "Pijalni". Zimna i bardzo smaczna.
Kolejnym atutem tego miejsca jest wystrój. Surowy, skromny a jednocześnie klimatyczny i przyciągający uwagę. Wszystko utrzymane jest w stylu lat 80-tych. Ściany są starannie powyklejane starymi gazetami: Tygodnikiem Powszechnym i Tygodnikiem Demokratycznym. Oprócz gazet na ścianach zawieszono plakaty i hasła propagandowe. Wzdłuż stolików przymocowanych do ścian powieszono lustra, które dekoncentrują, ale fajnie powiększają przestrzeń... Pod stolikami zamontowano haki na których można powiesić torbę i kurtkę, interesujący patent za zaoszczędzenie przestrzeni i rezygnację z szatni. Otoczenie barowej lady też interesujące. Wysokie stołki, lodówki, białe kafelki na ścianie. Z głośników płynie stara polska muzyka, lata 70-te i 80-te. Hity i kity ale ciągle w klimacie miejsca:)
"Pijalni" uroku dodają ludzie, zarówno pracownicy jak i klienci. Barmani w białych koszulach, czarnych spodniach i  muszkach wpasowują się wręcz idealnie w klimat  wnętrza. Są zawsze mili i wygadani. Bar przyciąga przedstawicieli wszystkich subkultur. Studentów, artystów,  obcokrajowców. Kobiety i mężczyzn, którzy właśnie opuścili etat w pracy i tutaj postanowili się odprężyć. Zamożnych jak i tych, których przyciągają niskie ceny. Jednego można być jednak pewnym, miejsce to wybierają ludzie otwarci i kontaktowi. Możliwe, że poznasz tutaj bardzo ciekawe osobowości:)
Specyfika tego miejsca jest taka, że albo je kochasz, albo nienawidzisz. Godzisz się z drobnymi niedogodnościami lub nie. Pare ich jest. Ciężko o miejsce siedzące, w środku zawsze jest tłum ludzi. Wiąże się to również z tym, że dostanie się do baru, by złożyć zamówienie trochę trwa. Toalety są małe i niezbyt zadbane. Jednak przy tak wielu odwiedzających "Pijalnię" klientach ciężko o zachowanie nienagannej czystości. Wewnątrz pubu jest duszno i przydałaby się wentylacja. Latem ciągle otwarte drzwi poprawiają komfort, do środka dostaje się więcej świeżego powietrza, ale to nadal nie jest szczyt marzeń.

Bardzo lubię miejsca tego typu. Przenoszę się wtedy w czasie dzięki atmosferze i muzyce. Czasy Gomułki może nie były dobre, ale są naszą spuścizną, a o nią trzeba dbać. Cieszę się wiec, że takie miejsce jest. Obywatelu! Jeżeli jeszcze Cię tam nie było, koniecznie idź i sprawdź:)
          







niedziela, 2 marca 2014

Park Moczydło

Cześć! Jestem Marlena i od dziś zaczynam prowadzić bloga o miejscach, które każdy z Was powinien odwiedzić:) Będą to knajpy ze smacznym jedzeniem, puby z dobrym i mam nadzieję tańszym alkoholem, wpisy plenerowe (tak jak ten dzisiejszy), zapowiedzi fajnych imprez bądź zwyczajnie miejsc na które warto zwrócić uwagę. 
Obecnie mieszkam w Warszawie, nieuniknione jest więc, że większość wpisów będzie dotyczyć lokali czy plenerów właśnie w stolicy:) na co będę zwracać uwagę? Znając siebie, zapewne na smaki, wystój wnetrza, muzykę, a przede wszystkim ludzi tworzących klimat danego miejsca, bo moim zdaniem, to właśnie ludzie tworzą atmosferę w której chce się przebywać i do której chce się powracać.
Dzisiejszy post powstał w parku Moczydło na warszawskiej Woli. Na zdjęciach próbowałam uwiecznić pierwsze oznaki wiosny w mieście, jednakże na wodzie nadal widać lód, po którym nieporadnie stąpają kaczki.  Na drzewach pierwsze pączki, trawa zaczyna zielenieć. Cały swój urok park tak naprawdę pokaże latem, kiedy to zostaną otwarte baseny, chodniki opanują rolkarze, rowerzyści i biegacze. Trawniki zapełnią się od opalających się na kocach dziewczyn i grających w frisbee znajomych. Nic tylko czekać na lato! Ja z kolei zbieram się w duchu i chcę skorzystać z  najwyższego bungee w Polsce , które zlokalizowane jest również w tym właśnie parku. Czekajmy więc na wiosnę, jest już blisko! 
Zapraszam do czytania bloga, udzielania się i komentowania:) Pozdrawiam i ściskam wiosennie:*