Tak jak obiecywałam, wracam , żeby opowiedzieć o Paint Powder Fight.W ramach wprowadzenia, troszkę historii. Geneza święta wywodzi się z różnych mitów indyjskich, zależnie od wyznawanej tradycji hinduizmu. To święto wybaczenia i nowego początku, jednocześnie święto wiosny. Przypada ono zazwyczaj w lutym bądź marcu, w dniu pierwszej pełni księżyca w miesiącu Phalgun Purnima. Holi, swoją nazwę wzięło od imienia Holiki, która była siostrą złego
króla demonów o imieniu Hiranyakashipu. Chciwy król chciał, żeby wszyscy
na całym świecie modlili się tylko do niego. Jednak jego własny syn
Prahalad, postanowił modlić się do dobrego boga Vishnu. Za to
bezwzględny ojciec skazał go na śmierć. Nakazał Holice, która była odporna na ogień, wziąć Prahalada w ramiona i
wejść z nim w ogień. Jej dar działał jednak tylko wtedy, gdy wstępowała
w ogień samotnie. Holika zginęła w płomieniach, a jej siostrzeniec,
dzięki swoim żarliwym modlitwom ocalał. W wigilię święta Holi, hindusi w
całych Indiach palą ogromne ogniska, wokół których odbywają się tańce i
zabawy. Następnego dnia, już od rana, wszyscy życzą sobie „szczęśliwego święta
Holi” i rytuał malowania zaczynają od zrobienia na czole kropki, która
zaraz później ginie w ogromie innych kolorów. Także ten obyczaj ma swoje
źródło w mitologii.
W dzień święta Holi hindusi, lecz nie tylko, oblewają się wodą i obsypują kolorowymi proszkami. Nie liczą się narodowość, język bądź wyznanie. Jest to festiwal radości i odrodzenia, gdzie każdy jest mile widziany. Ba! Na to święto zjeżdżają się ludzie z całego świata! Moim marzeniem jest wziąć w nim kiedyś udział:)
Jak to wyglądało w Olsztynie, podczas Kortowiady? Na pewno uczestników nie było tak wielu jak podczas Holi, ale mimo to, tłum zebrany na placu robił wrażenie.Grupa została podzielona na dwie części. Niestety, nie mieliśmy możliwości wcześniej zakupić proszku, organizatorzy również nam go nie rozdali. Czekaliśmy więc na bitwę trochę rozczarowani oraz rządni informacji "GDZIE JEST PROSZEK?!". Okazało się, że cześć zostanie położona na ziemie a pozostałość będzie dorzucana ze sceny. Moim zdaniem fatalna organizacja. miałam nadzieje, że wszyscy na trzy,cze,ry wyrzucimy trochę proszku w powietrze, po czym będziemy obrzucać siebie nawzajem. W rzeczywistości, stoczyliśmy ciężką bitwę nie tylko o proszek ale i o życie. poważnie, ludzie padali na ziemię, tratowali siebie na wzajem. To są minusy. Ale nie potrafię myśleć o tej imprezie negatywnie. Przed samym rozpoczęciem przestało padać, umożliwiło nam to zdjęcie kurtek, płaszczy oraz odłożenie parasoli. Stanęliśmy do boju i zaczęła się magia. Proszek sypał się z każdej strony, ludzie pomagali sobie nawzajem wstawać, trzymali się za ręce. Radośnie podskakiwali i chłonęli te chwilę. Było radośnie, pozytywnie i meeega kolorowo! Tuż nad moja głową została rozerwana torebka z niebieskim proszkiem, przemieniłam się w błękitna smerfetkę:D Moja drobna rada jest taka) nie uśmiechaj się z otwartymi ustami, bo tam również dostanie się kolorowy pył oraz załóż okulary przeciwsłoneczne aby za dużo nie dostało się do oczu. Tyle. Cieszcie się chwilą, gdy bierzecie udział w czymś takim, wspomnienia są naprawdę niesamowite!
Jeżeli nie stać was na podroż do Indii (hahah tak wiem, mnie również) nic straconego! Coś podobnego ma miejsce w Polsce a nazywa się Festiwal Kolorów. To seria imprez, które odbywają się między innymi w Krakowie, Łodzi, Wrocławiu. Najbliższy odbędzie się już 30 maja w Warszawie! Adres: Sen Pszczoły na terenie starej Fabryki Wódki Koneser , ulica Ząbkowska. Zapraszam serdecznie! Ja będę, koniecznie! Nie ma innej możliwości. mam nadzieję, że pogoda dopisze i zabawa będzie przednia. Odsyłam na oficjalna stronę Festiwalu Kolorów (tutaj).
*wszystkie zdjęcia, oprócz ostatniego, pochodzą z oficjalnej strony Kortowiady