Witam ponownie:) Już po majówce, mam nadzieję, że odpoczęliście i miło spędziliście ten czas. Ja opuściłam Warszawę, wróciłam do domu i niestety nie odwiedziłam żadnej ciekawej miejscówki. Jednak od dawna po głowie chodzi mi pomysł na post, w którym opowiem Wam dlaczego tak naprawdę prowadzę tego bloga. Więc dzisiaj będzie inaczej. Nie o parkach, barach, pubach i kawiarniach tylko o mnie i mojej pasji. Mam nadzieję, że was to zainteresuje:)
Od bardzo dawna biłam się z myślami o tym czy założyć bloga. Studiuję dziennikarstwo i komunikację społeczną. To bardzo fajna forma ćwiczenia pisania oraz wychodzenia do ludzi ze swoimi tekstami oraz pomysłami pomysłami. Nie bardzo wiedziałam o czym miałby być i właściwie po co. Przecież wszędzie dookoła blogi wyrastają jak grzyby po deszczu. Mój wtopi się w tłum i zniknie. Przejmowałam się jego odbiorem i tym jak to wszystko wyjdzie. Ciesze się, że w końcu zostałam zmotywowana i go mam:) Zawdzięczam to Pani Kamili, która prowadzi na mojej uczelni zajęcia z dziennikarstwa internetowego. Ten blog to jeden z warunków zaliczenia. Nie traktuję go jednak, jak zwykłego projektu na uczelnie, który trzeba odfajkować, żeby dostać zaliczenie. Co to, to nie:) Pisanie o miejscach, które odwiedzam daje mi tak wiele radość, że czasami sama jestem w szoku. Dzięki temu poznaję wspaniałych ludzi, którzy robią coś z czystej pasji. Pracują z radością, nie narzekają, realizują marzenia.
Kończąc liceum nie miałam pomysłu gdzie chcę iść na studia. Dziennikarstwo to był wybór przypadkowy. Pomyślałam, że to będą interesujące, rozwijające studia. Trochę się na nich zawiodłam ale nie o tym mowa. Mam świadomość, że ciężko u nas w Polsce z pracą, tym bardziej po studiach humanistycznych. Trzeba mieć na siebie pomysł, wtedy wszystko się uda. Trzeba do niego dążyć a cel sam się przybliży. Ja długo tego celu nie widziałam. Nie wiedziałam co robię na moim kierunku, w Warszawie czułam się obco i zwyczajnie źle. Na szczęście na mojej drodze pojawili się ludzie, którzy kazali mi zacząć robić to co lubię i stopniowo moje podejście zaczęło się zmieniać.
Mniej więcej od początków studiów marzyłam o własnej knajpce. Przytulnej, z pyszną kawą, niesamowitymi słodkościami oraz delikatną, odprężającą muzyką. Wyglądającej jak z bajki. Nie miałam jednak odwagi mówić o tym głośno, ponieważ moje marzenie wydawało mi się nierealne i odległe. Teraz to się zmieniło. Możliwe, że podczas odwiedzania tych wszystkich knajp porzuciłam myśl, że założenie własnej jest głupim pomysłem. Skoro innym się to udaje to i ja chcę spróbować. Kiedy rozmawiam z właścicielami i personelem widzę radość, a w ich oczach swoje odbicie. Niesamowite jest to, że to ludzie tworzą klimat takich miejsc. jak dobre nie byłoby jedzenie, atmosfera czy muzyka bez ludzi wszystko zaczyna się sypać. Ciągły kontakt z klientami, spełnianie ich potrzeb i gotowanie to jest to czego chcę. Kiedy wchodzę do nowej restauracji bądź kawiarni od razu wyciągam coś dla siebie. Drobniutkie szczegóły, które kiedyś mogą mi pomóc w otwarciu własnego biznesu. Wiem, że nie otworzę nic dzisiaj albo jutro. Potrzeby jest solidny biznesplan i pieniążki, ale już wiem czego chcę. A ten blog przybliżył mnie do spełnienia marzeń:)
PS. Pączek poniżej pochodzi z Cukierni Pawłowicz, ul. Chmielna 13. Polecam serdecznie. Najprawdopodobniej najlepsze pączki w Warszawie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz